Sesja w dniu ślubu czy nie?
Lepiej urwać kawałek przyjęcia weselnego i „mieć to z głowy”, czy też w inny dzień jeszcze raz wdziać na siebie ślubne stroje i dać szansę sobie oraz fotografowi na spokojną pracę?
Nie ma reguł. Kiedy zaczynałem naście lat temu zajmować się fotografią ślubną na lokalnym rynku normą były sesje w dniu ślubu, kiedy to parę młodą dowożono fotografowi np. do pobliskiego zamku, a gdzie „artysta” z tą parą przemierzał w godzinę ogrody, krużganki i korytarze, aby w miejscu nr 5, ustawiwszy parę w pozycji nr 9, trzasnąć fotę, na której on jej zębami tę podwiązkę tarmosi gdy ona sączy Igristoje.
Prehistoria, jednak w tamtych czasach nie raz musiałem przekonywać pary młode do sesji poza dniem ślubu, bo ta w dniu ślubu była synonimem odpierniczania przez fotografa fuchy na kolanie po to, aby miał on cały materiał zrobiony w jeden dzień.
Efekty niedawnej szybkiej sesji w dniu ślubu:
Dziś, kiedy w wielu miejscach sesja w dniu innym, niż dzień ślubu, stała się normą, obserwuję powrót do sesji w trakcie przyjęcia.
I ma to sens, fotoziutkowa pozycja nr 5 na zamkowych schodach nr 3 odchodzi (mam nadzieję) do lamusa. Zastępuje ją co prawda dotyk głów sfotografowany pod słońce wpuszczony potem na komputerze w ciemne brązy, ale jest to jednak gustowniejsze niż kiedyś. Dziś sesja w dniu ślubu przestaje być synonimem odpierniczenia fuchy na szybko a staje się próbą złapania klimatu dnia, nastroju, chwili. I ma to sens nie tylko marketingowy. I mnóstwo świetnych fotografów ten sens udowadnia.
Warto jednak pamiętać o tym, że sesja w dniu ślubu także ogranicza.
Sesja za granicą, tego w dniu ślubu nie zrobicie:
Po pierwsze ogranicza udział pary młodej w imprezie i minimum te 30 minut, czasem co najmniej godzinę, półtorej (dojazd to też czas a nie zawsze chce się i da się to zrobić w pobliżu miejsca imprezy) – z ich udziału w ich imprezie kradnie bezpowrotnie.
Po drugie… nie pozwala na pewne szaleństwa, które umożliwia inny dzień. W dniu ślubu nie pojedziecie do innego kraju czy na odległy plener. W dniu ślubu pary młode niezbyt ochoczo narażają na szwank swoje odzienie, tudzież inne elementy wyglądu. A niektórych zdjęć bez tego się po prostu nie da zrobić.
Sesja w innym dniu to kłopot (czas, czas, czas) i wiele komplikacji (make up x 2, włosy x 2, stroje, logistyka, pogoda) ale i komfort spokojnego skupienia się na tym, aby efekty sesji były jak najciekawsze.
Wydaje mi się, że oba sposoby na sesję mają sens, ważne aby ten wybrany odpowiadał młodej parze a nie fotografowi. Warto też pamiętać o tym, że niejeden fotograf policzy więcej za sesję w dniu innym, niż ten najważniejszy.