Test obiektywu 7Artisans 50 mm f/1.05 RF
Pewnie każdy interesujący się sprzętem foto człowiek słyszał o 7Artisans – firmie stworzonej prze grupę pasjonatów chcących robić przyzwoitą jakościowo, manualną i jasną optykę do aparatów w ekstra cenach. Jakość optyczna tych obiektywów nie powalała, ale po paru latach doświadczeń ekipa 7artisans postanowiła podnieść sobie poprzeczkę. Szkłem z wyższej półki, niż pierwsze produkty, ma być m.in. 7Artisans 50 mm f/1.05.
Zważywszy na to, że ostatnią pięćdziesiątkę przypinałem do EOSa R przez dwie przejściówki, ucieszył mnie bagnet RF w pięćdziesiątce 7Artisans (szkło ma też wersje z bagnetami Nikon Z, Sony E i Leica M).
Pierwsze zaskoczenie po rozpakowaniu paczki ze szkłem do testu otrzymanym od Foto Technika, to opakowanie – od pudełka począwszy – na futerale skończywszy. Ten futerał przypomina mi cienki tekst wielu facetów: „nie jestem gadżeciarzem, ale…” i tutaj pada marka czegoś. W życiu nie poleciałem na skórzane szelki do aparatu, designerską torbę foto czy inne tego typu zabawki, ale ten futeralik jest piękny i chce się go mieć, bo blado przy nim wypadają nawet moje piękne futerałki od starych Pentaconów.
Od razu wyjaśniam, że 7artisans robi te futerały z ekoskóry i żadne zwierzę nie musiało zapłacić życiem za lansik fotografa i bezpieczeństwo sprzętu, jak ma to miejsce w rozmaitych szelkach dla fotografów i innych gadżetach.
Ale nie to jest tematem testu. Kilka ważnych rzeczy:
Dane obiektywu:
- pełen manual bez informacji do body
- 10 soczewek w 7 grupach
- 606 gramów wagi
- rozmiar 65 x 100 mm
- filtry 58 mm
- ostrzy od 57 cm
- 13 listków przysłony z bezstopniową regulacją
- w zestawie kapsle (przedni metalowy) i śliczny ale i solidny futerał
- brak osłony przeciwsłonecznej w zestawie (i brak możliwości jej nałożenia!)
- cena: 2499 zł
Szkiełko wyjęte z futerału robi super wrażenie. Solidny, ciężki metal, szeroki i pięknie chodzący pierścień ostrzenia, świetnie zrobiony, częściowo żłobiony pierścień przysłony, który sam wchodzi pod palce. Francja, elegancja, full wypas i solidność. Nawet kolor bagnetu robi coś miłego oczom, bo metal jest pięknie przyciemniony.
Metalowy kapsel przedni oczywiście nie ma żadnego wpływu na jakość zdjęć, ale… On jest nakładany na obiektyw bez żadnych zaczepów a od środka wyściełany czymś aksamitnym, co pięknie i delikatnie lokuje go na obiektywie. Wydaje mi się jednak, że ten śliczny kapselek bardzo łatwo zgubić, gdy niesie się aparat na ramieniu i jest przez to zupełnie niepraktyczny. Nadaje się do patrzenia na niego i zgubienia go na pierwszym spacerze.
Pierwsza refleksja: tylna soczewka jest bardzo blisko matrycy, niemal blisko krawędzi bagnetu. Ale oczywiście tylko w pozycji, w której ostrzymy na nieskończoność. Wydawało mi się to oczywiste, ale dowiedziałem się na swoich warsztatach, że oczywiste nie jest, więc wyjaśniam: cały zespół soczewek wraz z przodem obiektywu po prostu przesuwa się podczas ostrzenia do przodu i do tyłu. Najistotniejszym skutkiem tego jest zmiana długości i szerokości kadru przy ostrzeniu, której nie odczuwamy na przykład w stałkach, które nie zmieniają długości podczas ostrzenia.
Obiektyw wypakowałem, zapiąłem i przez parę dni prawie nie odpinałem. Chyba żadnym szkłem manualnym nie pracowało mi się jeszcze tak dobrze na Canonie R, żadnym nie pracowało mi się tak łatwo. Miałem wrażenie, że focus peaking w tym szkle daje mi bez powiększania obrazka na mocno otwartych przysłonach zdecydowanie większy luz, niż w innych obiektywach. Może to kwestia braku adapterów, sam nie wiem… Ale i tak czasem lepiej powiększać, bo precyzja focus peaking na F 1,05 jest… mało precyzyjna.
Brak osłony czasem daje się we znaki, bo wpadające do szkiełka światło robi bałagan i nie jest to ładny bałagan (zdjęcia prosto z aparatu):
13 listków przysłony nie czyni szaleństwa w bokeh. Czyni teoretycznie przewidywalność i porządek. Od szaleństwa są inne obiektywy. Tutaj bokeh pozornie jest do ogarnięcia i kontroli. Zobaczcie przykłady na kolejnych oznaczonych na pierścieniu wartościach przysłony (minimalna odległość ostrzenia – ostrzone na literkę „O” w pierwszej butelce – zdjęcia bez obróbki):
Ostrość przy 1,05 nie powala, ale jest… zadowalająca. Jakoś mnie to nie zaskoczyło. Na F 1,4 jest już całkiem przyzwoicie. Na F 2 znakomicie i naprawdę ostro. Winieta jest niemal nieodczuwalna (wszystkie zdjęcia z poniższej serii zrobiłem na pełnej dziurze i są prosto z aparatu, bez obróbki):
I jeszcze porównanie F1,4 (pierwsze zdjęcie) i F1,05 (drugie zdjęcie):
A teraz coś z zupełnie innej beczki, przysłona F16, można liczyć słoje w sękach i igły na drzewach:
W mojej ocenie to zacne, świetnie wykonane szkiełko, którym znakomicie pracuje się w sytuacjach, gdy nie potrzebujemy AF. Oczywiście, że obiektyw 50 mm Canona z przysłoną 1,8 i AF mamy za mniej niż pół ceny produktu 7Artisans, ale Chińczycy proponują przysłonę 1,05 a trzecia i ostatnia obecnie opcja pięćdziesiątki z bagnetem RF to Canon EOS L RF 50mm F1,2 za… 11 000.
Oczywiście do tego mamy setki opcji z przejściówkami. I jakieś 50 mm F 1,4 RF Canona, które pojawi się być może w roku 2022.
Morał z testu jest prosty: Chyba nie wypożyczam więcej szkieł do testów, bo nie lubię ich odsyłać. Tego szkiełka bardzo nie chciałem odesłać i, o ile nie wyprze mi go z głowy jakaś inna pięćdziesiątka, pozostanie na liście planowanych zakupów.
7artisans okazał się tak wygodny w pracy i dobry jakościowo, że zacząłem przeglądać z ciekawości, co ta firma jeszcze ma w ofercie. I jest ciekawie.
Za udostępnienie obiektywu do testu dziękuję firmie Foto Technika.
Jeszcze parę fotografii:
Tak przy okazji: Kupiłem też adapter Leica M – EOS R Close Focus 7Artisans i to też jest naprawdę świetnie wykonany sprzęt!
Wrażenia z użytkowania różnych obiektywów i testy znajdziesz TUTAJ na mojej stronie.