Pierwszy tydzień z EOSem R6
Skoro ludzie pytają, to są ciekawi tego, jak się pracuje EOSem R6. Zatem…
Czemu w torbie zagościł mi R6?
Bo testowałem przez parę dni i doszedłem do wniosku, że nie zakocham się w tym aparcie jak w R, ale cholernie ułatwi mi pracę.
Co zdecydowało o zakupie?
- dwa sloty kart
- mniejsza megapikselowo matryca niż w R – niższe szumy, mniejsze pliki (dlatego i przez cenę nie jest to Canon R5, a pracuję na pełnych RAWach)
- stabilizacja i 4K (50 klatek a sekundę) z całej matrycy w filmie (coraz częściej filmuję, a to rzeczy istotne dla moich klientów)
- zajebisty AF
- fantastyczna ergonomia
- szybkość
- trzy (!) pokrętła (ISO, czas i przysłonę mam pod palcami bez guzików)
- minimalny rolling shutter i banding na cichej migawce
- guziczek lupy (cud do manuali)
- wrażenia i wiarygodność Adama Trzcionki
Co mnie w R6 wkurza?
- zmiany w stosunku do R
rozwinę: Mimo wad tego aparatu, przyzwyczaiłem się do R i zupełnie serio uważam, że to najlepszy aparat, jakim pracowałem. Kretyński pasek dotykowy, brak pokrętła na plecach i joya to potworne wady, ale skoro one są, to trzeba ja polubić. Udało się polubić. Dlatego bezsensownie irytuje mnie w R6 bardzo praktyczny powrót do guzikologii z luster i jej rozbudowanie. Z czasem się przyzwyczaję. - wielkość i plastikowość – jest większy od R choć waga podobna (nie ważyłem)
- brak górnego wyświetlacza
- zmiana mini HDMI na micro HDMI (kolejny kabel np. do monitora podglądowego, przepinanie itd)
- mniejszy niż w R monitor
Wnioski:
- R na razie zostaje do sesji (portretowych, produktowych itd.) R6 będzie wołem roboczym do reporterki,
- dobrze wiedzieć dokładnie, co się kupuje. Brak nadmiernych oczekiwań zawsze niweluje skalę rozczarowań.
- po latach (niegdyś mi to zupełnie nie leżało) wracam do równoległej pracy na dwa body, co pewnie skończy się pewnego dnia dwoma takimi samymi aparatami, bo przy różnej ergonomii praca na dwa body jest dla mnie w cholerę niewygodna
- naprawdę mam się oglądać za szelkami na dwa body????
- to zajefajny aparat do szybkiej reporterki na lata
- tak umierają lustra
Na swoich warsztatach (newsy o nich zawsze TUTAJ) za każdym razem tłumaczę osobom z aparatami, że ważniejszą rzeczą jest znajomość ograniczeń sprzętu, niż jego ficzerów. Lepiej wiedzieć, czego sprzęt nie umie lub nie może, niż co mógłby. W R6 to oczywista wiedza : )
Nie bardzo mam co z R6 pokazać, bo podczas wcześniejszych testów cudzego R6 (Paulina dziękuję za to i nie tylko za to!) zrobiłem tylko jeden materiał w ciężkich warunkach, z którego dwa zdjęcia w czarnobieli są powyżej, a więcej TUTAJ na Insta. Tak naprawdę, poza tą sytuacją trudnoświetlną w undergroundowym teatrze, R6 był na jednej robocie, z której pochodzi fota tytułowa.
Materiały wideo (a ich realizacja pochłonęła pierwszy tydzień z R6) dopiero się montują. Pokażę z czasem.
Fotografia tytułowa to R6 (ISO 1000, Samyang 85 RF, f 2,5)
Aparacik kupiłem w sklepie fotoforma.pl, który cholernie polecam!
Wrażenia z użytkowania różnych obiektywów i testy znajdziesz TUTAJ na mojej stronie.