
Sesja narzeczeńska
Nigdy do tego nie namawiam, ale niektóre młode pracy chcą po prostu zrobić sobie sesję narzeczeńską.
Warto pomyśleć o niej wcześniej, nie dwa tygodnie przed ślubem. Warto zaplanować sobie spójne stylówki, miejsce sesji i jej czas. Trwa ona u mnie około dwóch godzin plus dojazdy (choć czasem i pięć z doliczeniem przejazdów między planami i kolacji, którą nieraz sesję kończymy).
Potem okazuje się, że warto było. I nie chodzi tylko o ostatnie zdjęcia przedślubne, ale o poznanie się moje z nimi i ich ze mną. O oswojenie się z sytuacją, z aparatem, pobycie ze sobą i przetestowanie wzajemne swoich potencjałów. Mnie potem taką parę czasem łatwiej fotografować. Parze zaś łatwiej mnie na ślubie i przyjęciu ignorować oraz ze mną współpracować – jedno i drugie procentuje w zdjęciach.
Sama sesja to zwykle po prostu dłuższy spacer po jakimś ładnym miejscu. Trochę przytulania i całowania, dużo śmiechu i uśmiechu, mało sztuczności. Luz, swoboda, zero spiny i presji, szczypta wygłupów i czułości.
Podobno warto.
Przykład sesji narzeczeńskiej znajdziecie TUTAJ.

Napisz komentarz