
Dozorczyni z Muzem Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
Wiem, że opinie są różne, moja jest bardzo pozytywna. Cokolwiek dobrego czytałem o nowej siedzibie MSN – potwierdziło się. Negatywne komentarze zaś… na szczęście nie.
To wspaniała przestrzeń do patrzenia na sztukę, bo to wspaniała przestrzeń do jej eksponowania. I na dodatek jest w niej mnóstwo naturalnego światła, w którym tak rzadko możemy patrzeć na dzieła w galeriach i muzeach. Jest cudnie, chcę jeszcze tam pobyć i dać się prowokować do refleksji.
Jako fotograf uważam też, że to także wspaniałe zdjęcie do treningu fotografii streetowej.
Jasna geometryczna przestrzeń, cudowna czystość kadrów, ciągłe interakcje w wielu planach – ludzi z ludźmi, z architekturą, z dziełami sztuki.
Zauważam tam ewidentnie wyczerpaną brakiem snu panią z ochrony siedzącą na krześle. Nie mogę się oprzeć, czaję się dyskretnie i mam te zdjęcia.
Dla mnie to nie tylko anegdota o świątyni sztuki i jej personelu. Kontrastowy żart o ważnym i codziennym, przyziemnym i wzniosłym.
To też naruszenie prywatności tej dziewczyny i wykorzystanie jej wizerunku. Zrobić i opublikować to dwie różne rzeczy, prawda? Z drugiej strony to miejsce publiczne, w którym wolno fotografować, a ona jest zatrudnionym elementem kompozycji wnoszącym życie, prawda? Miliony zdjęć z MSN zrobionych przez ludzi bez dylematów zalały internet.
Reportaż w czasach ochrony wizerunku i czasach, w których oddajemy swój wizerunek byle komu, byle gdzie i byle jak…
I co zrobić z tymi zdjęciami?
Na zdjęciu pierwszym obraz Lynette Yiadom-Boakye „Observer of Spring”.
Komentarze(y)
Bernard Łętowski 04 maja, 2025
Napisz komentarz