O fotografiach:
Ewelina wymyśliła sobie sesję w kilku planach i stylówkach. Do sesji podeszliśmy z dużym luzem, bawiąc się nieco starą optyką i brakiem presji. Jedynym wymaganiem wobec efektu sesji było to, co zwykle u mnie nim jest – oboje mamy być zadowoleni po. Trudnością było tylko uzyskanie poważnej miny modelki.
Podczas obróbki pomyślałem sobie, że wiele zdjęć z tego dnia, to trochę jak kadry ze starych PRL-owskich gazet, które zamieszczały gdzieś na ostatniej stronie „dziewczynę numeru” – jakieś uśmiechnięte, sympatyczne ale niewypięte dziewczę złapane przez fotografa w celu wypełnienia takiej rubryki. Z tego też wzięła się nieco archaiczna obróbka, która jakoś mi się po prostu podoba. Ewelinie również.
Gdyby ktoś miał ochotę na taką sesję ze mną, niech daje znać.