Voigtlander Heliar Classic 50 mm f/1.5 – nie test, wrażenia
Ech! Och! Ach! – i mógłby to być koniec wrażeń z testowania tego Heliara.
Cosina robi zdecydowanie za dużo pięćdziesiątek. Chyba wolałbym, żeby dawali wybór bardziej boski, jaki podobno Adam miał w raju. Jedna opcja, czyli brak opcji. A tutaj od apochromatu, przez precyzję w paru wariantach, po cudną miękkość Heliara 1,5. Nie wiem czy oni sami wiedzą, ile tych pięćdziesiątek obecnie robią.
Wiem na pewno, że wziąłem na TĘ sesję z Natalią Heliara 1,5 i zauroczyło mnie to szkło zupełnie. Miękkość obrazka nieco znikająca po przymknięciu, ale jednak pozostająca, jest dla mnie cudna.
„Analogowy look” to jest dokładnie to, co ten Heliar daje, może w tej sprawie w mojej ocenie być metrem z Sevres. Zaś rozmycia są piękne i tworzą w portretach smakowite tła etc.
Ergonomia jest super, choć pierścienie przysłony i ostrzenia wydają się małe, w pracy zupełnie nie sprawiają problemu. No i jak to chodzi…
Jak Voigtlander, biżuteria fotograficzna, instrument optyczny. Słowo „obiektyw” jest niewystarczające.
Ten Wojtek ostrzy od 50 cm, ale adapter close focus poszerza możliwości. Przysłona zamyka się do 16, ale jakoś nie chce się tego testować.
Fotografowałem bez osłony przeciwsłonecznej, co dało mi ładne efekty na matrycy. Wpadające słońce kontrolowalne łatwo, zaskakujące miło. Przykłady poniżej.
Po prostu: 255 gramów przyjemności.
Tak to filtruje świat:
Dziękuję Andrzejowi za użyczenie szkiełka : )
Wrażenia z użytkowania różnych obiektywów i testy znajdziesz TUTAJ na mojej stronie.