Kamera na weselu? Tak, ale…
Kamerzysta na ślub to nie jest zły pomysł. Ale kamerzysta (operator) kamerzyście nierówny. Jak to pewien mądry pan z Czarodziejów Wspomnień niegdyś wspomniał, młode pary planując budżet na usługi foto-wideo podczas swojego ślubu operują jakąś kwotą i decydują o tym, ile przeznaczają na każdą z tych usług. Bardzo często wychodzą z założenia, że kwota ta dzieli się na pół, aby sfinansować obie te usługi i mieć je na podobnym poziomie. I to jest niegłupia polityka, bo np. przy budżecie 10000 zł na film i zdjęcia za te 5000 zł „na łeb” można mieć dobre zdjęcia i dobry film.
Gorzej, gdy większość tego budżetu idzie na fotografa i np. przy budżecie na foto-wideo wynoszącym 8000 zł fotograf jest za 6000, a filmowiec za 2000. Gorzej dla filmu, czyli gorzej dla Was.
Nie ma dobrych filmów ślubnych za 2000 zł. Chyba, że chcecie mieć na ślubie kamerzystę, który przyjdzie w krótkim rękawku z byle jakim sprzętem uczyć się fachu, będzie Was tresował i kazał robić Wam w dniu ślubu różne dziwne rzeczy, na które raczej nie macie ochoty.
Dobry film ślubny musi kosztować, bo to odpowiedzialna praca wymagająca doświadczenia, wyobraźni, praktyki, znakomitego sprzętu i umiejętności zachowania się w pewnych sytuacjach. Ponadto (choć nie mówi się zbyt głośno) operatorzy i montażyści mają więcej pracy od fotografów, co czyni nawet dzielenie na pół budżetu na foto-wideo nieco niesprawiedliwym. Często ich praca wymaga też lepszego (droższego sprzętu).
Czy ilość przekuwa się w jakość? Na pewno nie wtedy, gdy chodzi o długość filmu ślubnego. Nie zawsze – gdy myślimy o ilości operatorów na weselu. Gdyby dwóch gwarantowało lepszy film niż jeden, to film czterech byłby genialny. Ale niestety już trzech na weselu to tłok i stawianie czasem muru między gośćmi i parą. Oczywiście to do Was należy odpowiedź na pytanie, czy w najważniejszych momentach tego dnia chcecie być otoczeni bliskimi, czy obsługą techniczną.
Jak znaleźć dobrego kamerzystę? Na pewno lepiej po polecajkach, opiniach i jego pracach, niż idąc szlakiem promocji. Drugi kamerzysta gratis nigdy nie jest gratis, bo nie idzie na Wasz ślub za darmo, za darmo nie je, jego sprzęt nie był darmowy, ewentualne miejsce noclegowe dla niego też nie będzie w gratisie. Pakiet foto wideo to też często marketingowa ściema, z której klienci wyciągają czasem mylny wniosek, że w pakiecie będzie taniej. Nawet jeśli ten pakiet ma pozornie niższą cenę, niż obie usługi osobno, nie wynika ona z tego, że fotograf lub operator kamery i montażysta postanowili Wam zrobić prezent. Za to niższa cena może (i niestety w świecie logicznym powinna) odbić się na jakości usługi.
Nie chodzi tylko o to, że płacąc mało za film zwiększacie prawdopodobieństwo otrzymania kiepskiego filmu. Na to być może nawet się godzicie wiedząc, że tanie i dobre – to dwie różne rzeczy. Prawdziwy problem leży w tym, że niegarnięty i kiepski kamerzysta (podobnie jak nieogarnięty i kiepski fotograf) stresuje parę młodą, zabija spontaniczność, komplikuje przebieg dnia, często wchodzi w rolę reżysera zdarzeń, i utrudnia innym pracę przy Waszym ślubie. Niestety często także księdzu, kapeli, fotografowi czy (nieświadomie) sobie samemu.
Niegłupie jest założenie par młodych, że jeśli filmowiec i fotograf się znają i pracowali już razem, to ich współpraca będzie bardziej bezkolizyjna i dyskretna. Ale z drugiej strony na pewnym poziomie profesjonalizmu (niestety mierzonym często ceną) ona będzie dokładnie taka sama – bo fachowcy zawsze się dogadają. W swoim i w Waszym interesie.
Na zdjęciu Emil Mazur (Elmosswed.com), jeden z moich ulubionych ślubnych filmowców.
Napisz komentarz